Nauczyli nas regułek i dat
Nawbijali nam mądrości do łba
Powtarzali, co nam wolno, co nie
Przekonali, co jest dobre, co złeOdmierzyli jedną miarą nasz dzień
Wyznaczyli czas na pracę i sen
Nie zostało pominięte już nic
Tylko jakoś wciąż nie wiemy, jak żyć
Od kilku dni nie mogę się uwolnić od starych, polskich piosenek. I choć znalazłam chwilę na to, by niedocenianego przeze mnie Korteza docenić, to muzyczne perełki czasem sprzed ponad czterdziestu lat, mocno siedzą mi w głowie. I pewnie trochę posiedzą. A ja żałuję tylko jednego. Tego, że nie usłyszę ich na żywo.
Nie znam się na muzyce. Nie interesuje się nią na tyle, by móc się mądrzyć o kompozycji i słowach. Wiem, co do mnie trafia. Po prostu. I do tej pory, ściślej mówiąc do wczoraj, nie wiedziałam, że Maanam wyśpiewał „Nic dwa razy” Szymborskiej. A ja mam z tym wierszem swoją historię!
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
W szkole podstawowej i gimnazjum bardzo często brałam udział w konkursach recytatorskich. Lubiłam je. Ale zawsze wybierałam wiersze… jak to mówili, niestosowne. Zbyt trudne. Moja ciocia proponowała mi kilka treści, a ja decydowałam, co biorę w obroty. Białoszewski, Leśmian. Była i Szymborska. O ile mnie moja zawodna pamięć nie myli, byłam w pierwszej klasie gimnazjum, startując w gminnym konkursie recytatorskim z „Nic dwa razy”. Ten wiersz jest jednym z trzech, które zapamiętam do końca świata. Uwielbiam go. I bardzo dobrze się czułam, recytując jego wersy. Tak. Byłam pewna, że dostanę co najmniej wyróżnienie. Byłam świetnie przygotowana. Wiedziałam, o czym mówię i podtrzymuję to z perspektywy tylu lat! Pierwszy raz uwierzyłam, że stać mnie na wygraną. Ale bardzo szybko przekonałam się, że nic z tego nie będzie. – Trzeba recytować to, co się rozumie. Następna na scenie pojawi się Justyna Skubis z wierszem Nic dwa razy – usłyszałam w zapowiedzi. Jeszcze nie zaczęłam, a już się nie podobam. Nie straciłam pewności i odwagi, jaką wtedy ze sobą przywiozłam. Szepty komisji nie ustawały. W sali zrobiło się przeraźliwie hałaśliwie. Dźwięki zewsząd, ale nic nie dało się zrozumieć. Jak w ulu, tylko pszczół nie ma. Czekam. A co mam zrobić. Czekam aż przestaną. Przestali.
(…) Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.
Koniec. Nadal cisza. Jakieś pojedyncze osoby zaczynają bić brawo od niechcenia. Pani przewodnicząca wstaje, dziękuje, patrzy na mnie, jakby chciała mi coś powiedzieć, ale wie, że nie może. Za dużo osób. Odprowadziłam ją wzrokiem a po drodze, zaczepiona przez moją nauczycielkę usłyszałam, że nie wygram z kobietą. Miała coś do mnie. Nie wiem co. A może miała swojego ucznia i kandydata do zwycięstwa? Nie wygrałam. Nie dostałam wyróżnienia. W kategorii gimnazjum pierwsze miejsce zajęła jakaś dziewczyna z wierszem o łące i biedronce. Można? 🙂