Słucham muzyki i doszłam do wniosku, że nie mam pojęcia o czym jest większość piosenek. A słowa niektórych znam na pamięć.
„Byle głębiej, tyle że przez samo h…”
Zaczęłam się nad tym zastanawiać po filmie „Narodziny gwiazdy”. Lady Gaga mnie do tego zmusiła. Muzycznie jest mi obojętna, ale „znam” jej piosenki. O czym są? Nie mam pojęcia… O czym są piosenki innych? Ja tego po prostu nie wiem. Gdyby mnie ktoś teraz zapytał o jakikolwiek kawałek, nic bym nie powiedziała. Nie mam żadnych skojarzeń. Płyty Dawida Podsiadło znam na pamięć i chyba dopiero ostatni album sprawił, że zaczęłam słuchać ze zrozumieniem to, o czym on śpiewa, a i tak wszystkiego… nie zrozumiem. Bo nie mam prawa. Nie wiem, kim lub czym jest Matylda i jaka jest miastowa młodzież. Nie wiem, kto w moim życiu jest lisem, kto jest lisem w piosence Dawida. Powtarzam słowa wielu piosenek jak automat, ale zupełnie nie odczytuję ich sensu. Nie dlatego, że nie rozumiem tekstów. Ja się za bardzo nie staram rozumieć. Wpada mi do ucha melodia i to mi wystarcza. No. Wystarczało. Bo trochę zmieniam podejście do muzyki. Wypadałoby wiedzieć coś więcej o utworze niż tylko to, czy fajny czy niefajny. Dostrzegać chcę więcej.
Widzieć nie znaczy dostrzegać
Wzrok też czasem niedomaga. Bo wielu rzeczy nie widzę. W listopadzie byłam na Sycylii, w Katanii i okolicach. Zrobiłam mnóstwo zdjęć z nadzieją, że uda mi się wybrać choć kilka dobrych (bo nie widziałam na miejscu za wiele dobrego). Wiecie, takich co to patrzysz na nie i wzdychasz jak pięknie, i chcesz jechać, i już natychmiast szukasz biletów i sprawdzasz czy masz za co przewieźć tyłek, gwarantując mu kilka dni pobytu w urokliwym miejscu. Lubię zdjęcia, które wywołują we mnie taki stan. Dużo więcej zapamiętuję, jeśli coś na fotografii rzeczywiście mnie zachwycało. Oglądam to po czasie i mogę odtworzyć dzień, czy sytuację bez karkołomnego wysiłku umysłowego. Te dane zapisują się na moim dysku twardym z wieloma szczegółami. Zupełnie przeciwnie jest ze zdjęciami z miejsc, które mnie nie poruszają.
Odkrywanie miasta (Katanii) utwierdzało mnie w przekonaniu, że nie będę miała czego pokazać. Dwa, że bardzo szybko zapomnę o tym, co mnie tam spotkało. Trzy, po kilku miesiącach zacznę się zastanawiać gdzie robiłam dane zdjęcie. Dzikość Katanii przytłacza, ale jedzenie jest absolutnie fenomenalne. Zjadłabym to wszystko jeszcze raz albo pięć, w jeszcze większych porcjach.
Zdjęcia z Katanii, Syrakuz i Taorminy zostały wrzucone w folder Sycylia i na tym skończyła się moja sycylijska przygoda. Minął listopad, grudzień, styczeń, nastał luty. Stwierdziłam, że czas najwyższy ogarnąć ten włoski bałagan i trochę to moje postrzeganie świata posegregować. Zrobiłam to i dostrzegłam więcej. Było trochę tak jak z piosenkami. Patrzyłam na miasta, robiłam zdjęcia i nie widziałam. Odzyskałam wzrok po kilku miesiącach.
Dobrze się stało.