Byłam tam raz. Pierwszy raz. Pokochałam całym sercem i tak bardzo cieszyłam się, że nie ma palącego słońca. Że pochmurno, że przejrzystość zupełnie niewidoczna. Tak bardzo mi się podobało, że lekko mżyło… Było najlepiej. Dla fotografii. Ale przecież o to chodzi nie?
Ale to, co przytrafiło się w Orłowie to najwspanialsza forma naturalnego zmiękczenia jaką kiedykolwiek dostałam! Byłam praktycznie w jednym miejscu, a klikałam jak oszalała. Wszystko mi pasowało. Podobał się każdy kadr. Idealnie gładko w obrazku mimo zachmurzenia i delikatnej ponurości. Brakowało mi tylko mgły. Zapoluję kiedyś na tę dorodną mgłę, która sama jedna tworzy magię zdjęcia.

Pogoda nie zawsze musi być dobra, by było super na zdjęciach. Inaczej. Pogoda oceniana przez istotę ludzką jako dobra – nie zawsze jest dobra dla aparatu. Ja palącego słońca nie lubię z dwóch powodów. Po pierwsze jestem w teamie zima (śniegowce do mój styl). Po drugie robienie zdjęć w pełnym słońcu jest katorgą. Rażące bywa nie do okiełznania.
Zdjęcia: Justyna Dobosz – dziewczynazkamera.pl
Sony aR7II, Sigma Art 50, f/1.4













































One Comment
Pingback:MetropOlgita – DZIEWCZYNA Z KAMERĄ